Tego w filmie nie będzie
pisane na podstawie niewydanej książki „Miasto”
Dariusza Tomalaka
Czasami gdzie by nie zacząć pisać lub mówić o czymś to będzie źle, bo w końcu nie wiadomo kto pierwszy rzucił kamieniem. Spróbujmy więc przenieść się w sam środek wydarzeń i na chwilę nie wnikajmy co wzięło się z czego.
W swojej biografii „Cichy Front” Aleksander Kunicki poświęca niewiele uwagi okresowi swojego życia, który rozpoczął się, gdy w dniu 1 marca 1933 roku rozstał się ze swoim pułkiem i został skierowany do ekspozytury Samodzielnego Referatu Informacyjnego DOK V z siedzibą na terenie Bielska, gdzie jego zadaniem było zwalczanie szpiegostwa i dywersji niemieckiej na terenie Śląska Cieszyńskiego oraz powiatów wokół Bielska należących do województwa krakowskiego. W 1938 roku jego miejsce pracy zostało przeniesione do Cieszyna Zachodniego z rozszerzeniem działań, tam zapewne jego działalność miała być skierowane nie tylko wobec Niemców, lecz i pewnie przeciwko Czechom i Słowakom. Przez szereg lat pełnił obowiązki kierownika tej placówki kontrwywiadowczej, w sumie aż do wybuchu wojny. Nie zdążył Aleksander opisać szerzej tego okresu, ponieważ w swoich wspomnieniach skupił się na najważniejszych dla jego życia akcjach w polskim podziemiu (m.in to on przygotowywał wywiadowczo zamach na Franza Kutscherę). O tym okresie przedwojennym wspomina: „Jak widać w służbie kontrwywiadowczej – i to na jednym z najtrudniejszych jej odcinków – pozostawałem przez lat pięć i pół. Ciekawe to były lata, obfitujące w wiele wydarzeń, które godne są utrwalenia w druku i z powodzeniem mogłyby stać się kanwą sensacyjnej, choć w pełni autentycznej opowieści o walce wywiadów, jaka poprzedziła starcie dwóch armii.1
Przykładem takiego starcia służb polskich i niemieckich na terenie miasta, była wspomniana w książce przez Leszka K. Talko i Karola Veselego „Królowie bajek”, dywersyjna akcja przygotowywana między innymi przez oficera Abwery, znanego z późniejszej działalności Oskara Schindlera. Miała to być prowokacja na miarę ataku na radiostację w Gliwicach, która została udaremniona przez polski wywiad. Akcja ta była przygotowywana w willi Rotha, która potem stała się siedzibą Studia Filmów Rysunkowych, którego bajki znane są na całym świecie.
Dalej mogłoby być w takim eseju jak ten o Rudolfie Wisnerze, ale przecież też można przytoczyć inne wspomnienie z Bielska. To, że w Mieście mieszkali Polacy, Niemcy i Żydzi, oczywiście wiadomo, byli też przedstawiciele innych narodów co jest to normalne na pograniczu, do granicy z Czechosłowacją było przecież niewiele ponad 30 kilometrów. Shlomo Avineri urodził się w 1933 roku w Mieście. Jest izraelskim politologiem i filozofem, w latach 1999-2001 był dyrektorem Instytutu Studiów Europejskich na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Nie utrzymywał raczej kontaktu z ludźmi w mieście, gdzie się narodził. Dla pięciolatka, jakim w 1938 roku był Shlomo, zobaczenie pierwszego czołgu było niewątpliwym przeżyciem, działo się to w Bielsku na drodze Kraków-Cieszyn. Nie był to czołg ani niemiecki, ani rosyjski, tylko polski, jadący „wyzwolić” Cieszyn i jego okolice. Teraz już jako dorosły, i naukowiec, pyta Shlomo Avineri o decyzje Polski w tym czasie: “Historycy wiedzą, że nie wolno pytać »co by się stało, gdyby«? Można jednak założyć, że gdyby Polacy wpuścili Armię Czerwoną do swojego kraju – pod pewnymi warunkami – w celu odparcia inwazji hitlerowskiej, historia potoczyłaby się inaczej z pewnością II wojna światowa i Holokaust nie potoczyłyby się tak, jak się potoczyły. Polska nigdy nie przyjęła na siebie odpowiedzialności za tę fatalną decyzję, która pomogła utorować drogę do wojny. Nie to, że jest winna; jest ofiarą – winnymi są Niemcy, a i w niemałym stopniu także Rosja. Ale brak gotowości Polaków do wzięcia odpowiedzialności za błędne decyzje jest również częścią historycznego zapisu. Zawsze podnoszę tę kwestię w rozmowach z polskimi uczonymi i liderami, a odpowiedzi jeszcze nie otrzymałem”. 2
Jeśli chodzi o współpracę Polski z ZSRR przed wojną to raczej nie można mieć złudzeń, że przyniosłaby coś dobrego, pewnie zginęłoby również wielu ludzi, może tylko inni. Dalej mogłoby być o Rudolfie Wiesnerze, ale może lepiej będzie jak opowiem o Eduardzie Pancie. W Bielsku, gdzie jeszcze 1928 roku większość jego mieszkańców chciało się znaleźć w państwie jeśli już nie niemieckim, to bardziej z tą kulturą związanym, coraz częściej dochodzili do głosu ludzie optujący za nazizmem. Niektórzy z nich nie zastanawiali się nawet, jak są rządzone w ich czasach Niemcy, było to też reakcją na akcję polonizacyjną polskich władz. Wskutek coraz ostrzejszej negatywnej retoryki polsko-niemieckiej, przed wybuchem drugiej wojny światowej mieszkańcy miasta różnych nacji coraz bardziej się od siebie oddalali. Zagrożenie w nazizmie widział przedstawiciel mniejszości niemieckiej w Polsce, Eduard Pant. Ten były oficer armii austro-wegierskiej rozpoczął po pierwszej wojnie światowej pracę jako nauczyciel w gimnazjum w Bielsku, gdzie uczył łaciny i greki. Eduard był dobrym mówcą, toteż stał się ważnym politykiem w gronie niemieckich Chrześcijan, zresztą wartościami istotnymi dla swojej religii kierował się w życiu. Eduard został wiceburmistrzem w mieście, potem posłem do Sejmu Śląskiego, a od 1928 do 1935 roku był senatorem Rzeczypospolitej Polskiej. Wydawał czasopisma dla mniejszości po niemiecku, jako ich redaktor naczelny. Eduard był lojalny wobec państwa polskiego i niemieckiego do 1933 roku, potem zaprzestał – w stosunku do niemieckiego. Niektórzy z Niemców nazwali go nawet „zdrajcą narodu niemieckiego”, on jednak wiedział, że najpierw „Zniszczą synagogi, a potem kościoły”- jak napisał w jednym ze swoich artykułów. Widział te zagrożenia, tym bardziej, że podobno znał prywatnie rodzinę wodza Rzeszy. Po dojściu Hitlera do władzy, III Rzesza zaczęła wspierać finansowo zwolenników nazizmu w Polsce, choć raczej się do tego nie przyznawała, przez co też Eduard miał coraz mniejsze poparcie i możliwości, a przecież niektóre z jego czasopism były przemycane nawet do ówczesnych Niemiec. Swoje publikacje musiał wydawać ze swojego coraz skromniejszego majątku. Sami Polacy chyba również nie docenili, jak istotna jest praca z osobami, które im sprzyjają spośród mniejszości i przez to również coraz większą rolę zacznie odgrywać pronazistowska partia Młodoniemiecka w Polsce. W 1935 roku zostaje powołany w miejsce Eduarda Panta do senatu Rzeczypospolitej szef tej partii przez prezydenta Polski. Wcześniej konflikt w Mieście pomiędzy partią Młodoniemiecką, a niemieckimi partiami Chrześcijańskimi uniemożliwia wybranie władz samorządowych, daje to wojewodzie Śląskiemu pretekst do uchwalenia zarządu komisarycznego nad Bielskiem, co jeszcze bardziej wzmacnia politykę polonizacyjną, i kolejna część mieszkańców miasta idzie w objęcia „Młodych Niemców”.
To wszystko, co zostało napisane powyżej to są jedynie luźne fakty lub opinie (a wiele zdarzeń, które zaszły w tamtym okresie nie zostało w ogóle wspomnianych), które można by przytoczyć w całkiem innej konfiguracji z różnych perspektyw i miałyby całkiem inną wymowę. Można by także przytoczyć całkiem innych bohaterów tamtych czasów.
Nie myślimy, że poznaliśmy prawdę dzięki naszym rozmowom podczas przygotowywania filmu, ale chcieliśmy usłyszeć głos jak największej grupy osób, aby jeszcze bardziej pomnożyć nasze wątpliwości. Mamy nadzieję, że nasz film będzie na tyle dobry, że po jego obejrzeniu każdy będzie miał więcej pytań, na które sam będzie sobie musiał odpowiedzieć.
1 Aleksander Kunicki „Rayski”- Cichy Front
2 https://wiadomosci.onet.pl/swiat/konflikt-polska-rosja-politolog-komentuje-spor-historyczny/h0vn3cb